Na kilka dni przed ostatnimi „Narracjami”, których areną było w tym roku Brzeźno, ukazało się drugie wydanie przewodnika po tej nadmorskiej dzielnicy. Jego autorką jest mieszkająca tu pasjonatka dzielnicy, Dorota Kuś. Spotkałem się z nią pewnego listopadowego dnia, zaraz po próbnej maturze w mojej szkole (stąd garnitur), na Biskupiej Górce, by porozmawiać o jej największej pasji, jaką jest właśnie Brzeźno i o książce, którą napisała.
Dzień dobry. Pozwól, że zacznę od dość oczywistego pytania: dlaczego Brzeźno, a nie np. Wrzeszcz?
Wsiąkłam w tę dzielnicę chyba jeszcze przed urodzeniem, a miłość do niej wyssałam z mlekiem matki. To właśnie Brzeźno w 1949 roku wybrali moi rodzice, którzy osiedlając się w Gdańsku z tym właśnie miastem postanowili związać swoje życie. Przez kilka pierwszych lat mieszkali praktycznie przy samej plaży, w jednym z budynków wioski rybackiej. Wtedy też na świat przyszło moje starsze rodzeństwo, dwóch braci i siostra. Do dziś zazdroszczę im tego, że ich placem zabaw praktycznie była plaża i morze.
Ciebie na tej plaży zabrakło?
Rodzice opuścili tamto lokum, bo otrzymali mieszkanie w nowym bloku o nieporównywalnie lepszym standardzie. Dziś może wydać się to dziwne, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu centralne ogrzewanie oraz dostęp do ciepłej i zimnej wody były luksusem. Wkrótce po ich przeprowadzce do nowego mieszkania na świat przyszłam ja. Wychowałam się głównie na podwórku, przy nowych blokach, choć na plażę oczywiście zaglądałam codziennie. W szczególności w lecie, kiedy to całą ferajną szliśmy się kąpać. Z kolei w Parku Brzeźnieńskim szalałam na rowerze i odkrywałam tajemnice bunkrów, na szczęście nic strasznego w nich nie znalazłam. Zimą w tym parku jeździliśmy na sankach i z tego, co widzę, ta tradycja wciąż jest tu kultywowana.
Zaglądasz do dziś, bo nadal tu mieszkasz.
Nigdy nie chciałam stąd wyjeżdżać, przeprowadzać się do innej dzielnicy, o wyjeździe z Gdańska już nie wspominając. Spędziłam w Brzeźnie całe dotychczasowe życie. Nawet podczas zagranicznych wyjazdów łapałam się na myślach, że owszem, oglądam piękne miejsca z folderów i zwiedzam to, o czym czytałam w książkach czy uczyłam się w szkole, ale zawsze gdzieś w sercu była tęsknota za moją dzielnicą. Nie mogłam doczekać się aż do niej wrócę. I tak mi zostało do dziś.
To bez wątpienia głęboka miłość do tego miejsca.
Miłość, przywiązanie, pasja. Zawsze tu wracałam. To moje miejsce na ziemi, nie chcę innego. Wiele osób mówi, że Brzeźno to miejsce przyciągające, „z duszą”, idealne do zamieszkania. Podpisuję się pod tym. Dlatego właśnie Brzeźno, a nie Wrzeszcz, czy np. Oliwa, nie ujmując żadnej z tych dzielnic.
Czyli Brzeźno dla ciebie to…
… to mała ojczyzna, moje miejsce na świecie, całe moje życie koncentruje się tutaj. Nawet wypoczywam tutaj, bo tu najlepiej czuję atmosferę wakacji, nawet poza sezonem.
Jak doszło do tego, że postanowiłaś napisać przewodnik?
Jestem absolwentką wydziału „turystyka i rekreacja” na gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. Gdy zastanawiałam się o czym napisać pracę licencjacką, moja promotorka wiedząc, jak bardzo zaangażowana jestem w życie dzielnicy oraz poznawanie jej historii, zaproponowała mi wprost, bym napisała właśnie o Brzeźnie. Obroniłam najpierw licencjat na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Brzeźna. Potem pracę magisterską, rozszerzoną już o badania związane z oceną atrakcyjności turystycznej Brzeźna.
Czyli zbierając materiały na studia, jednocześnie gromadziłaś dokumentację do przewodnika?
To wyszło w tzw. „praniu”. W trakcie prowadzonych badań okazało się, że mieszkańcom zarówno Brzeźna, jak i Gdańska, a również turystom brakuje takiego podręcznego kompendium wiedzy o tej dzielnicy. Owszem, starsi mieszkańcy wiedzieli o niej całkiem sporo, gromadzili wszelkie publikacje czy pamiątki związane z Brzeźnem, ale cała masa ludzi urodzonych grubo po wojnie nie znała historii tego miejsca. Istniała potrzeba stworzenia jakigoś przewodnika, informatora, gdzie w jednym miejscu znalazłyby wszystkie najważniejsze informacje o Brzeźnie. Tak narodził się pomysł napisania tej, trzymanej przez ciebie w ręku, książeczki.
Co działo się od pomysłu do realizacji?
Posiadałam materiały, zebrałam dokumentację, miałam też swoje własne zbiory i wiedzę, którą w ciągu wielu lat nabywałam, nawet nieświadomie. Do tego posiłkowałam się literaturą na temat Brzeźna. To potężna ilość danych, które musiałam przetworzyć na formę dosłownie pigułki informacyjnej. Naturalne wydało mi się wydanie tego w formie książkowej. Dlatego zwróciłam się do Wydawnictwa Marpress, specjalizującego się w wydawaniu publikacji o tematyce gdańskiej. Mój pomysł na przewodnik o Brzeźnie bardzo im się spodobał.
W ten sposób dołączyłaś do szacownego grona autorów, których książki publikuje Wydawnictwo Marpress.
Wydawnictwo zaproponowało, by forma przewodnika nawiązywała do przedwojennych publikacji. Stąd niewielki format i ryciny, zamiast zdjęć, bo kiedyś właśnie ryciny ilustrowały opisywane miejsca. Przewodnik w duchu przedwojennym wizualnie nawiązuje do tych już wydanych przez Marpress m.in. o Oliwie i Głównym Mieście. Z myślą o dawnych niemieckich mieszkańcach, ich potomkach czy zagranicznych turystach, wydano przewodnik w wersji dwujęzycznej, polsko – niemieckiej. Wiem, że wiele egzemplarzy pierwszego wydania z 2011 roku trafiło do tych, którzy będąc dziećmi mieszkali w Gdańsku i do ich potomków, żyjących dziś za naszą zachodnią granicą. Myślę, że aktualne, drugie wydanie z 2017 roku także zainteresuje nie tylko obecnych i przyszłych, ale również dawnych mieszkańców, którzy z powodu wyczerpania nakładu pierwszego wydania, nie zdobyli wtedy tej książki.
Co czułaś trzymając w ręku napisaną przez siebie książkę?
Radość, dumę i pewien rodzaj spełnienia. To tak, jakby wszystko, co robiłam do tego czasu, wszystkie działania, jakie podejmowałam w związku z poznawaniem swojej dzielnicy, gromadzeniem pamiątek o niej, odkrywaniem zapomnianych kart jej historii, były właśnie po to, by wydać je w formie książkowej. To była dla mnie ogromna nobilitacja.
Czy to właśnie wtedy zaczęłaś oprowadzać po Brzeźnie młodzież, turystów czy mieszkańców Gdańska?
Tak. Otrzymałam zaproszenia od różnych organizacji kulturalnych i nie tylko, do prowadzenia spacerów po dzielnicy, podczas których opowiadam o niej.
To odpowiedzialne zajęcie, a do tego wymagające zapewne solidnego przygotowania?
Dokładnie tak. By móc cokolwiek opowiedzieć, pokazać, wyjaśnić, potrzebna jest ogromna wiedza merytoryczna o danym miejscu. Ta wiedza, którą już wówczas posiadałam, a która wciąż rośnie, predestynuje mnie do oprowadzania po Brzeźnie i dzielenia się ze wszystkimi chętnymi informacjami o dzielnicy. Jak już wspomniałam, „uczyłam” się Brzeźna od małego, przez co w sposób niewymuszony poznałam pewne rzeczy, zrozumiałam klimat tego miejsca i dostrzegłam uroki tam, gdzie inni na pierwszy rzut oka ich nie widzieli. Nie tylko przeczytałam wszystko, co mogłam o mojej dzielnicy, nie tylko grzebałam w przeszłości, by odkryć wiele różnych historii, co nadal zresztą robię, ale też gromadzę publikacje związane z tym miejscem. Choćby karty pocztowe, które można obejrzeć na mojej stronie internetowej pod tym linkiem.
Jest tego bardzo dużo na twojej stronie internetowej!
To efekt zbierania przeze mnie i gromadzenia przez kilkanaście lat pocztówek, folderów, wszelkich publikacji związanych z moją dzielnicą, również moją rodziną – na stronie znajdują się także zdjęcia z naszego archiwum rodzinnego – oraz wiele innych pamiątek. Te materiały, szczególnie ikonograficzne, są dla mnie nieocenioną kopalnią wiedzy, jak i źródłem inspiracji.
Czy oprócz strony internetowej www.brzezno-dorota.pl można je jeszcze gdzieś obejrzeć?
Na razie głównie tam. Zeskanowałam prawie wszystkie posiadane materiały i każdy może je obejrzeć oraz poczytać o nich. W przypadku pocztówek wiadomo również, kiedy zostały wysłane, jakie zawierają informacje. To są żywe dowody historii, pokazujące przeszłe życie, ludzi i miejsca, których już nie ma. To informacje unikalne, często już nie do zdobycia w inny sposób.
Jak wygląda twoje grzebanie w historii? Jak ją poznawałaś?
Brzeźno miało to szczęście, że ostatnia wojna zniszczyła je – w porównaniu z Gdańskiem – w naprawdę niewielkim stopniu. Gdy przyjechali tu moi rodzice, wciąż jeszcze stało tu wiele przedwojennych obiektów, związanych z tradycją uzdrowiskową tej dzielnicy. Ostały się np. przedwojenne łazienki na plaży.
Łazienki, na plaży?
Tak, na plaży. To był kompleks drewnianych łazienek kąpielowych, które służyły jako przebieralnie. Znajdowały się nieopodal nabieżnika nawigacyjnego, a wejście do nich prowadziło z alejki parkowej. Osobno było kąpielisko dla kobiet, osobno dla mężczyzn, a jeszcze osobno dla rodzin. Przebieralnie posiadały pomosty wychodzące w morze. Tak kąpano się w nim przed wojną. Te obiekty uwieczniono na pocztówkach, które zeskanowałam na mojej stronie internetowej. Po wojnie łazienki w Brzeźnie miały już charakter koedukacyjny. Początkowo były pod zarządem Urzędu Miejskiego w Gdańsku, potem przez jakiś czas podlegały pod Zarząd Kąpielowy w Sopocie. Niestety, sztormy, wandale i upływ czasu robiły swoje – o łazienki mało dbano i choć kompleks dotrwał do lat 80-tych, kres jego istnieniu położył pożar. Szczątki po nich rozebrano i dziś w tym miejscu jest pusta plaża.
Widziałem te obiekty na twoich pocztówkach. Są jakieś plany ich odbudowy?
Nic mi o tym nie wiadomo.
Ale do świetności ma wrócić Kurhaus, czyli Dom Zdrojowy.
Tak, w końcu miasto podjęło decyzję o renowacji domu zdrojowego. Zmieni jednak historyczną funkcję z kuracyjnej na edukacyjną. Remont ma ruszyć w przyszłym roku. W budynku powstać ma Centrum Edukacji Ekologicznej. Znajdą się tu również miejsca noclegowe, przewidziano także restaurację. Co istotne, zagospodarowane zostanie otoczenie Kurhausu. To już ostatni dzwonek, by uratować ten unikatowy budynek. Mam nadzieję, że modernizacja tchnie w to miejsce nowego ducha.
Które miejsce w Brzeźnie darzysz największym sentymentem?
Jest ich wiele. To okolica dawnego kurortu, Dom Zdrojowy, molo, a raczej to, co z niego zostało, Park Brzeźnieński oraz wioska rybacka, stanowiąca unikat na skalę światową. Moim marzeniem jest, żeby ten fragment dzielnicy, składający się raptem z pięciu ulic: Pułaskiego, Północnej, Młodzieży Polskiej, Oksywskiej, Miłej, nie stracił swojego „wiejskiego”, zabytkowego charakteru. To ważne, by nowo powstająca zabudowa szanowała to, co zastane i nawiązywała do historii oraz specyfiki tego miejsca.
Ścieżki twojego świata to Brzeźno.
Tak, ścieżki mojego świata to ścieżki brzeźnieńskie. Zdecydowanie, nieodwołalnie i na zawsze.
Jak chciałabyś zaprosić ludzi do Brzeźna? Co chciałabyś im powiedzieć, by tu przyjechali?
Głównym powodem jest oczywiście morze i niezwykle urokliwa plaża wraz z graniczącym z nią szczególnie pięknym drzewostanem, nadającym temu miejscu jedynego w swoim rodzaju charakteru. Ale nie tylko: Brzeźno ma to szczęście, że zabudowania historyczne usytuowane są niemal przy samej plaży. Większość z nich przetrwała dwudziestowieczną zawieruchę. To solidny kawał starego, historycznego, autentycznego Gdańska; miejsce mające potężny potencjał, coraz bardziej modne, wciąż się rozwijające. Tu po prostu trzeba i wypada bywać, nie tylko z okazji wydarzeń artystycznych, ale i po to, by zrozumieć istotę i uchwycić ducha nadmorskiego miasta.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Marek Dąbrowski
Zdjęcia: Katarzyna Perucka, Autor,
Grafika: Jakub Hoły,
Czytaj również:
- Wydawnictwo Marpress – czytaj książki dobrych autorów!
- Czarownice, mieszczki, pokutnice: gdańskie szkice herstoryczne
- Gdańsk: szwedzkie karty historii, czyli śladem Szwedów nad Motławą
- Kościół Świętego Józefa, czyli Andrzej Januszajtis w podróży przez wieki
- Rybak i diabeł, legendy znad Morza Bałtyckiego