Kolejny etap mojej podroży po Izraelu to Nazaret. Miasto, które jest największym arabskim miastem w Izraelu, zamieszkałym głownie przez izraelskich Arabów. O tym dowiedziałem się dopiero w trakcie przygotowań do wyjazdu, bo do tej pory Nazaret kojarzył mi się przede wszystkim z miejsce, gdzie Archanioł Gabriel zwiastował Maryi i gdzie wychowywał sie Jezus.

Podekscytowany czekającą mnie podróżą wymeldowałem się w piątkowe przedpołudnie z gościnnego hostelu i w pięć minut z buta dotarłem na niewielki dworzec autobusowy w Tyberiadzie. Dopiero, gdy porozmawiałem z pracownikami dworca uświadomiłem sobie popełniony w trakcie planowania podróży błąd. Jaki? Nie uwzględniłem Szabatu, cotygodniowego i najważniejszego święta w tym kraju na cześć Boga, upamiętniającego przymierz Stwórcy z Izraelem. Szabat zaczyna się w piątek po zachodzie słońca i trwa do zachodu słońca w sobotę. W tym czasie nie wolno m.in. pracować zarobkowo, sprzątać czy podróżować. A mnie krótko przed Szabatem czekał wyjazd z Tyberiady, a w trakcie Szabatu – przejazd do Hajfy. Tak więc sami widzicie, że na podróż wybrałem sobie bardzo niefortunny termin. Po dwóch godzinach doczekałem się na autobus z Nazaretu, który wysadził pasażerów w Tyberiadzie i wracał do macierzystego portu.

Gdy po około półtorej godzinie dotarłem do centrum Nazaretu, pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę – oprócz soczyście zielonej roślinności, której próżno było wypatrywać w takiej ilości w Tyberiadzie – był… chłód. Tak, chłód. W Nazarecie było około 10 stopni mniej niż w Tyberiadzie, o której sami Izraelczycy mówią, że to wyjątkowo gorące miejsce. Rześko, zielono i bardzo zabytkowo – to moje pierwsze wrażenia z Nazaretu.

By dotrzeć do Nazareth Hostel, w którym zakupiłem nocleg na jedną noc, musiałem minąć wiele zabytkowych budowli, w tym Bazylikę Zwiastowania Pańskiego i wejść w cudowne miejsce, jakim jest miejscowy targ, usytuowany w samym centrum Starego Miasta. Przypominał mi targ z Jerozolimy, choć był o wiele mniejszy i z tego, co zauważyłem, raczej nastawiony nie tyle na turystów, co na tubylców, bo oferował przede wszystkim rzeczy potrzebne na co dzień i do domu. Podobnie jak w Jerozolimie nikt mnie tu nachalnie nie zapraszał do wejścia i zakupów, co jest naprawdę miłą rzeczą. Po przejściu przez targ prostą drogą w labiryncie stromych, starych, ciasnych uliczek dotarłem do bazy noclegowej, skąd mogłem wyruszyć na kilkugodzinną wyprawę by lepiej poznać i posmakować to miasto.

Chyba najważniejszym dla każdego katolika punktem wycieczki po Nazarecie jest wizyta w Bazylice Zwiastowania Pańskiego. Tę ogromną nowoczesną budowlę, powstałą w latach 60-tych, widać dobrze chyba z każdego punktu w mieście. Znajduje się w samym centrum Starego Miasta, w ogromnym kompleksie budynków należących do zakonu franciszkanów. Jest jedną z trzech najważniejszych dla chrześcijan świątyń w Izraelu – po Bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie i po Bazylice Narodzenia Pańskiego w Betlejem, która odwiedziłem podczas świąt Bożego Narodzenia w 2014 roku. Bazylika powstała w miejscu, gdzie według tradycji Archanioł Gabriel zwiastował Maryi, że stanie się Matką Syna Bożego. Czy było to w tym dokładnie miejscu, trudno orzec, bo opinie na ten temat są rozbieżne. Niemniej bazylika, otoczona krużgankami, ozdobionymi wizerunkami Matki Boskiej, robi ogromne wrażenie, szczególnie w środku.

Na zdjęciach poniżej tzw. Dolny Kościół. Budowla została wzniesiona nad grotą, wedle której miało dojść do zwiastowania. Nad tą samą grotą wzniesiono w tym miejscu wcześniejsze budowle, m.in, świątynię bizantyjską, której pozostałości są widoczne w Dolnym Kościele oraz świątynię krzyżowców. Kościół Górny to już nowoczesna, współczesna budowla, robiąca jednak wrażenie swoim rozmachem, połączony z dolnym gigantycznym ośmiokątnym otworem, z którego z poziomu Dolnego Kościoła widać wspaniałą kopułę Bazyliki.

Nieopodal znajduje się kościół pw. Św. Józefa, również powstały w XX wieku. On również został wzniesiony nad grotą, w której miał znajdować się warsztat św. Józefa. Czy tak było w istocie, czy po tych kamiennych schodach, na tej mozaikowej podłodze bawił się Jezus? Wiele wskazuje na to, że tak.

Bogato zdobione wnętrza kolejnej świątyni, którą odwiedziłem, czyli Cerkwi Archanioła Gabriela, stoją w wyraźnym kontraście do surowych betonowych ścian Bazyliki Zwiastowania czy skromnych, wapiennych murów świątyni wybudowanej nad warsztatem św. Józefa. Czego tu nie ma? Misternie rzeźbione meble, ikony, ołtarze, ceramiczne płytki na ścianach, mozaikowa podłoga, pozłacane żyrandole, do tego przepiękne freski, które można oglądać godzinami.  Schodki prowadzą do krypty, w której znajduje się tzw. źródło Marii, wodopój, z którego wodę miał czerpać sam Chrystus.

Dolna Bazylika (Grota)czynna jest w godzinach: 5:45 – 21:00, górna Bazylika: 8:00 – 18:00, godziny otwarcia Kościoła św. Józefa: 7: 00-13: 00, Muzeum Archeologiczne:
od poniedziałku do soboty: 8:00 – 12:00 / 14:00 – 18:00 (czas zamykania na 17:00).

Po pierwszej wędrówce po najważniejszych zabytkach Nazaretu przyszedł czas, żeby się posilić. O tym, że w Nazarecie można pysznie zjeść, słyszałem od dawna. Przekonałem się, że to prawda. Tym razem skosztowałem kuchni arabskiej, konkretnie kebabu na szpadkach, podanego w niewielkim, arabskim barze. To, że nie mam ani jednego zdjęcia mogę wytłumaczyć jedynie tym, że byłem tak głodny, iż zjadłem swoją porcję w minutę. A była ona tak pyszna, że chciałem jeszcze i jeszcze 🙂 To chyba był najlepszy kebab, jaki jadłem kiedykolwiek.

Po kebabowym obiedzie, krótkim odpoczynku, kawie i kilku specjałach do kawy, ruszyłem ze Starego Miasta w kierunku wznoszącej się nad Nazaretem Bazyliki Jezusa Młodzieńca, przy której znajduje się dawny sierociniec, a obecnie szkoła salezjańska. By tam dojść, piąłem się w górę wąskimi uliczkami, zaglądając we wszechobecne podwórka. Widok ze schodów Bazyliki zapiera dech w piersiach. Cały Nazaret i okolice jak na wyciągnięcie ręki!

Kontemplując piękny widok spod Bazyliki Jezusa Młodzieńca nie mogłem nie pomyśleć o ponad 80. ofiarach zamachu terrorystycznego, który dzień wcześniej miał miejsce w Nicei. W czasie, gdy terrorysta rozjeżdżał ciężarówką niewinnych ludzi na nadmorskim bulwarze, ja siedziałem bezpieczny i nieświadomy rozgrywającej się tysiące kilometrów dalej tragedii, na bulwarze nad jeziorem w Izraelu, delektując się miejscowymi trunkami. Dzień później, już w Nazarecie, pomodliłem się w intencji ofiar. Choć tyle mogłem dla nich zrobić. Patrzyłem na Nazaret, oddychałem tamtejszym powietrzem, a w głowie wciąż miałem obrazy z Francji.  Jak tu cieszyć się wakacjami, wyjazdem do cudownej, przyjaznej miejscowości, gościnnością i smaczną kuchnią gospodarzy, podczas gdy w rodzimej Europie człowiek wyznający tę samą religię zamordował z zimną krwią 87 osób? Indoktrynacja, chora ideologia i wynikający z niej fanatyzm leżą u źródła takich zachowań niezależnie od tego, czy wierzymy w Boga, w Mahometa, czy w Buddę… Smutne to i gdy człowiek sobie to uświadomi, odechciewa się wszystkiego. Zszedłem z najwyższego w zachodniej części miasta wzgórza smutny i rozgoryczony, z niewesołymi konkluzjami..

By zapomnieć choć na moment o smutkach i odprężyć się, spędziłem uroczy wieczór w ogródku jednej z kawiarni w centrum Starego Miasta. Akurat zaczynał się Szabat, nie dotyzyło to jednak arabskiej kawiarni. Kosztowałem po kolei miejscowego piwa w pięknym rubinowym kolorze i im więcej go piłem, tym bardziej nie miałem go dość. Wracając do hostelu grubo po północy pustymi uliczkami przeszedłem przez zamknięty targ. Pusto, cicho, klimatycznie i pięknie, tak jak na zdjęciach poniżej.

Nazajutrz, po pysznym śniadaniu składającym się m.in. z szakszuki, spakowałem się i ruszyłem na autobus do Hajfy. Choć trwał Szabat, na ulicach Nazaretu ruch jak zawsze. Wsiadłem do autobusu i ruszyłem do Hajfy – miejsca, którego z wielu powodów nigdy nie zapomnę 🙂

Nim jednak opuściłem Nazaret, zaszedłem raz jeszcze do Bazyliki Zwiastowania Pańskiego. Tę figurę Maryi, którą widzicie na zdjęciu, zna każdy katolik. Pożegnałem się z Matką Boską i ucałowałem jej dłonie, prosząc o błogosławieństwo i opiekę na dalszą podróż. Od razu poczułem się raźniej 🙂