Być w Japonii i nie wejść na górę Fudżi? Po prostu nie wypada 🙂 Tym bardziej, że wejście na ten szczyt, wznoszący się 3776 m n.p.m. do trudnych nie należy, a spory odcinek drogi od podnóża góry pokonuje się autobusem, docierając do tzw. stacji (oznaczonych w większości numerem 5). Szlaki turystyczne, a nawet trasy do szybkiego zejścia z góry, są bardzo dobrze oznakowane i specjalnie przystosowane, gdzieniegdzie nawet ze stopniami 😉 Mapy i przewodniki są dostępne wszędzie w księgarniach, również po angielsku, można je nawet nabyć w miejscowości Gotemba, którą warto wspomnieć ze względu na dogodne położenie wypadowe.
Słów kilka o górze Fudżi: to najwyższa góra Japonii i symbol tego kraju. Jest to tzw. stratowulkan. Nazwa pochodzi od łacińskich słów: stratum, co oznacza jakąś warstwę, coś co się rozpościera, no i oczywiście od znanego wszystkim mitycznego boga ognia, Vulcanusa. Stratowulkan to wulkan, który bądź wybucha, bądź też wydobywa się z niego magma, a wszystko to odbywa się naprzemiennie. Owa magma cechuje się nie tylko sporą zawartością krzemionki, ale także dość dużą lepkością, przez co nie rozlewa się zbyt szeroko. Jej właściwości sprawiają, że zastyga w miarę szybko, tworząc właśnie kolejne warstwy. Do tego dochodzą inne produkty erupcji, takie jak m.in. popioły, kamienie, tzw. lapille czy też bomby wulkaniczne. Wszystko to razem tworzy charakterystyczny stożek o dość dużym nachyleniu zboczy. Takim właśnie stożkiem jest Fudżi.
Mimo, iż wulkan Fudżi wydaje się z pozoru łatwy do wejścia, nawet dla osoby średnio sprawnej fizycznie, nie można bagatelizować jego wysokości! 3776 m n.p.m. to już obszar, na którym może nas dopaść choroba wysokogórska. Chodzi tu szczególnie o osoby słabo zaaklimatyzowane. Dlatego odradza się wyruszania na górę od razu, z biegu, bez aklimatyzacji na wysokości chociażby któregoś ze schronisk i stacji. Oczywiście, możliwe jest wejście bez aklimatyzacji i wiele osób tak czyni. Narażają się jednak w ten sposób na dolegliwości w postaci zawrotów głowy i osłabienia, co nie jest ani miłe, ani bezpieczne dla naszego zdrowia.
Odzież musi być dostosowana do warunków pogodowych, a te na górze Fudżi mogą się zmieniać bardzo szybko. Dlatego trzeba liczyć się z możliwościami zmian aury, deszczu i burz oraz spadków temperatur. Obowiązuje ubiór taki jak na wyjście w góry, a więc ciepła odzież, a w razie załamania pogody również płaszcz przeciwdeszczowy. Bezwzględnie konieczne są buty trekingowe (gruz i żwir wulkaniczny bywa bardzo zdradliwy, szczególnie przy zejściu) oraz czapka i ciemne okulary, jak również krem z mocnym filtrem. Pogoda na Fudżi bywa naprawdę zdradliwa, ja zaliczyłem i chmury, i lekki deszcz, i ostre słońce podczas zaledwie jednego wejścia i zejścia, i wszystko to jednego dnia.
Sezon wspinaczkowy na Fudżi trwa od czerwca do sierpnia. Wszyscy więc spieszą, aby górę zdobyć. Japończycy przynajmniej raz w życiu muszą wejść na szczyt, wiec liczyć się trzeba z dużym ruchem na najbardziej uczęszczanych trasach. Te najbardziej oblegane to Subashiri i nowa trasa Gotemba Trail (przydatna do zejścia w razie załamania pogody, ponieważ posiada skrót dostosowany do zbiegu po stoku, tu też odbywają się zawody biegowe). Jak pisałem wcześniej, bardzo dobrym punktem wypadowym jest Gotemba, do której dojechać można z Tokio liniami regionalnymi kolei. Znajdują się tu stanowiska autobusów do poszczególnych stacji, będących początkiem tras na Fudżi. Przejazd koleją z centrum Tokio to koszt rzędu 70 złotych, dalej bilet na autobus od 35 do 60 złotych w zależności od trasy. Bilety na pociągi regionalne nabywamy w automatach biletowych na stacjach, natomiast na autobus transferowy pod Fudżi już przed przystankami autobusowymi w Gotemba. Muszę podkreślić, że spotkałem się tam z bardzo pomocną i uprzejmą obsługą, do tego mapy i przewodniki w formie folderów rozdawane są za darmo plus porada, jeśli chodzi o dobór trasy. Wszystko jest więc przygotowane i zorganizowane, niczego nie pozostawiono przypadkowi. Jeśli ktokolwiek z Was wybierze się tam na eskapadę, z pewnością nie zabłądzicie, bo od razu ktoś do was podejdzie, zaoferuje pomoc i poradę w kwestii wyboru 0dpowiedniej trasy, uwzględniającej Wasze możliwości.
Ile czasu trzeba, by wejść na Fudżi? Z Tokio jedziemy pociągiem około 2 godzin, potem jeszcze od 35 do 50 minut przejazdu autobusem transferowym. Samo wejście na szczyt, w zależności od obranego wariantu, może trwać od 5, 6 godzin do nawet 7. Jeśli mamy bardzo dobrą kondycję, pokonamy ten dystans w 4 godziny, ale coś kosztem czegoś – nie robimy wówczas tak bardzo potrzebnych dla naszej aklimatyzacji przystanków. Zejście z góry trwa od 3 do 4 godzin.
To co: gotowi do drogi? Zaczynamy 🙂 Na zdjęciach poniżej: peron kolejki, którą dojechałem do miejscowości Gotemba, bazy wypadowej, skąd ruszają autobusy do poszczególnych stacji -szlaków na Fuji przez Shinagawe i Kozu, liniami Yamanote Line, Tokaido Line i Gotemba Line 🙂
Jak już wspomniałem, na górę Fudżi można wejść od czerwca do sierpnia, co oznacza, że wędruje się w górę zazwyczaj z innymi turystami. Zimą na zboczach można pojeździć na nartach, ja jednak zdecydowanie wolałem się wspiąć na tę górę na własnych nogach.
Na zdjęciu: popularna trasa Subashiri Trail – początek trasy 5. stacji, autobus dowozi do parkingu z miejscowości Gotemba.
Oto i podejście do stacji nr 6 na szlaku Subashiri Trail 🙂 Im wyżej, tym bardziej zmienia się krajobraz, początkowo idziemy wśród drzew, potem już roślinność robi się coraz niższa. Gleba wulkaniczna charakteryzuje się dużą żyznością, nic więc dziwnego, że zbocza wielu wulkanów są mocno zielone, Fudżi nie jest tu wyjątkiem 🙂
Tu w dalszym ciągu na szlaku Subashiri, od stacji nr 6 do stacji nr 7. Szlak wytyczony linkami, jakby idealnie stworzony dla ludzi, którzy wybierają się tu z kijkami do chodzenia.
Dalsza część podejścia na tym samym szlaku i cudne widoki, coraz ładniejsze, w tym i roślinność na wulkanicznych skałach 🙂
Pod szczytem góry Fuji 🙂 Uff, cel już blisko, pogoda dość dobra, nie paliło mnie słońce, jak w Izraelu, szkoda jedynie, że chmury trochę zasłaniały widoczność, przez co trochę trudno było zrobić zdjęcie okolicy. Nie omieszkałem jednak zrobić sobie selfiacza, w końcu nieczęsto wchodzi się na symbol Japonii 🙂
Ostatnia prosta, zaledwie kilkaset metrów do szczytu i krateru Fuji (może nie do końca prosta, bo szlak wije się serpentyną;). Można spokojnie odpocząć, chwilę się zrelaksować przed wejściem na krater. Tu już otoczenie trochę inne, mniej przyjazne, nie ma roślinności, są za to widoczne materiały piroklastyczne, i to takie, które wyleciały z krateru całkiem niedawno. Są więc potłuczone głazy, świeże warstwy zastygłej magmy, pod nogami chrzęszczą odłamki lapilli, żwiru wulkanicznego, pył i popiół.
Jestem na szczycie! Nie było to zbyt trudne, ani forsowne, mimo to czułem się bardzo szczęśliwy, gdy dotarłem do krateru. To już druga, tak wysoka góra Azji, na którą wspiąłem się w ciagu kilku ostatnich miesięcy.
Teraz już tylko zejście w dół, powrót do Tokio, tradycyjnie bar sushi i można spokojnie odpocząć, szykując się na kolejny dzień w Japonii, pełen wrażeń 🙂