Gruzja… Zawsze kojarzyła mi się z winem i ośnieżonymi szczytami Kaukazu. Mieszkających tam ludzi postrzegałem jako wojowniczy, dumny naród, walczący o własną niepodległość. Kraj ten jawił się jako miejsce pełne tajemnic, nawet trochę magiczne, urokliwe, nęcące obietnicą przygody, chociażby ze względu na położenie na styku Europy i Azji.
Dlatego postanowiłem wcielić w życie pomysł wyjazdu tam przy pierwszej, nadarzającej się okazji. Stąd i nasza szkolna wyprawa do Gruzji, która odbyła się na przełomie maja i czerwca 2016 roku. Udział w niej wzięli uczniowie mojej szkoły – gdańskiej „piętnastki” – i kilkoro absolwentów. Nad tą grupką młodych ludzi sprawowałem pieczę wraz z koleżankami nauczycielkami z naszej szkoły – było nas łącznie 42 osoby.
Gruzja – jak tam dotrzeć?
Oczywiście, jak wyjazd, to i bilety. Przeloty do Gruzji oferują z Polski linie lotnicze PLL Lot oraz Wizzair. Wybrałem linię Wizzair ze względu na niższą cenę. Nasz przelot tą linią odbywał się z lotniska Chopina w Warszawie do portu lotniczego w Kutaisi, tak w jedną, jak i w drugą stronę (do Warszawy pojechaliśmy i ze stolicy wróciliśmy do Gdańska Polskim Busem). Loty linią Wizzair odbywają się również regularnie z lotniska Katowice – Pyrzowice, także do Kutaisi. Lotem można polecieć z lotniska Chopina w Warszawie bezpośrednio do Tbilisi. Różnica w cenie między tymi dwoma operatorami to około 200 zł na bilecie. Zakupiłem je odpowiednio wcześniej, bo już w listopadzie 2015 r. Średni koszt biletu w obie strony dla osoby to 452 zł. Kwota ta może być jeszcze niższa przy stosunkowo wczesnej rezerwacji. Uśredniony koszt zakupionego przeze mnie biletu grupowego wyniósł ok. 680 zł za osobę w obie strony.
Plan wycieczki na Kaukaz
Grupowy wyjazd szkolny rządzi się własnymi prawami, wiec wszystko było podporządkowane grupie 42 osób – zarówno rezerwacje hosteli i pola biwakowego, jak i przejazdy autokarowe. Ostatnie tygodnie przed wyjazdem spędzałem załatwiając te rzeczy po to, by na miejscu nie było żadnego zaskoczenia. Co obejmował program wycieczki? Wizyty w monastyrach: Gelati i Motsameta, skalnym mieście i monastyrach w Wardzii, twierdzy w Akhaltsikhe oraz 4 dni w paśmie Wysokiego Kaukazu w miejscowości Mestia. Na koniec zaplanowałem wspólny relaks w czarnomorskim Batumi, z możliwością kąpieli w Morzu Czarnym na strzeżonej plaży.
Gruzja moimi oczyma
To piękny kraj, a jeśli chodzi o krajobrazy naturalne – wręcz bajeczny. Jest to jednocześnie miejsce pełne kontrastów. Widać tu wiele braków zarówno w infrastrukturze turystycznej, jak i komunikacyjnej. Bariera językowa w wielu miejscach stanowi zaporę dla odkrywania kraju. W przypadku kontaktów z miejscową służbą zdrowia może się to zakończyć bardzo nieciekawie w sytuacji złego przekazu informacji. Nawet w szpitalu położonym w dużej aglomeracji – Batumi – nikt nie posługiwał się językiem angielskim. Kontakt możliwy był jedynie po gruzińsku i sporadycznie po rosyjsku. W ogóle szpitale i służba zdrowia w Gruzji to odrębny temat do dyskusji. Budynki, w który leczy się ludzi, bywają podniszczone, w Batumi budynek szpitala wręcz się rozpada, na ogrodzeniu informacja, że remont niebawem. W wielu wioskach w szpitalach brakuje ciepłej wody i nie ma pryszniców.
Wspaniali ludzie, pełni pomocy i uczynni
Nie można jednak odmówić ludziom w małych wioskach i miasteczkach ogromnej życzliwości i wielkiego serca. Gruzini, to jest prawdziwy skarb tej ziemi i dla nich, dla kontaktu z nimi warto przejść wszystkie nieprzyjemności czy niewygody. Zawsze są chętni do pomocy, szanują gości i są wyjątkowo uczynni. Szczególnie chciałbym podziękować naszym gospodarzom w miejscowości Mestia: kemping i hostel Svanland. Polecam serdecznie każdemu, kto wybiera się w te rejony, kontakt do tych Państwa, dołączam przydatny link kierujący bezpośrednio do ich oferty, z ich pomocą Kaukaz nie straszny.
Gruzja jednak nie na szkolne wyjazdy
Zdecydowanie nie polecam organizowania wyjazdu do Gruzji dla dużej grupy. Problemy mogą pojawić się w trakcie rezerwacji autokaru. Mogą także wystąpić rozbieżności co do regulacji opłat za przejazd (np. przez przewoźnika doliczane są dodatkowe opłaty manipulacyjne na każdy dzień pracy kierowcy, co winduje koszty). Niektórzy kierowcy, gdy bezpośrednio nie stoi nad nimi przedstawiciel firmy przewozowej, zupełnie nie przejmują się prośbami i wymogami grupy (trzeba też pamiętać, by swoje prośby artykułować wyraźnie – język rosyjski obowiązkowo w użyciu – oraz powtarzać prośby nawet po kilkanaście razy, inaczej można dojechać marszrutką, czyli busem, w zupełnie inne miejsce niż wskazane). Bywa, że kierowcy jadą jak chcą i zatrzymują się tam, gdzie im się żywnie podoba, wszczynające przy tym dodatkowo kłótnie. Z pewnością ma to swój urok dla zaprawionych w bojach podróżników. Może gdybym był w Gruzji sam czy z innymi globtroterami, inaczej bym na to patrzył, stanowiłoby to być może w moich oczach element miejscowego kolorytu i byłoby miłą anegdotą. Nie jest jednak do śmiechu będąc odpowiedzialnym za grupę kilkudziesięciu uczniów i mając do czynienia z humorzastym kierowcą, który za wszystko chce dodatkowych pieniędzy.
Przewodniki mocno koloryzują gruzińską rzeczywistość
Trzy przewodniki o Gruzji, które wcześniej zakupiłem i wnikliwie przeczytałem, rozpływają się w pochwałach, przedstawiając nieco polukrowaną wizję kraju. Nie ma w nich ani słowa o problemach, które realnie mogą napotkać turyści zagraniczni, podróżujący poza organizowane przez biura turystyczne wyjazdy. Chodzi nie tylko o problemy z komunikacją werbalną, organizacją przewozu czy realnym stanem infrastruktury turystycznej. Wielu turystom – „outsiderom” na pewno spodoba się kraj, w którym nadal jeszcze brak jest znamion komercyjnej turystyki. Z całą pewnością jednak może to być potwornie uciążliwe dla osób, które chciałyby odkrywać kraj na sposób „europejskich tripów”.
Co i jak oglądaliśmy w Gruzji?
Jaskinia Prometeusza
To część większego systemu jaskiniowego w okolicach Kutaisi. Została odkryta w 1984 r., a udostępniono ją do zwiedzania w 2011 r. Zachwyca bogactwem szaty naciekowej, która oszałamia zwiedzających. Wędrować można przez prawie 1,5 km korytarzy oraz 17 dość dużych sal. Samo wejście jest niepozorne, ma postać szczeliny w masywie skalnym, do której schodzi się po schodach pośród bujnej roślinności. Wstęp do jaskini w sezonie od 10.00 do 18.00 poza sezonem do godz. 17.00, od wtorku do niedzieli (w poniedziałki nieczynne). Wejście dla osób dorosłych kosztuje od 6 do 7 lari (w zależności czy wybierzemy trasę z przejażdżką łodziami czy bez).
Prometeusz zachwyca
Polecam serdecznie, bo mimo, iż byłem w różnych rejonach krasowych Europy i Azji, uroda tej groty zachwyca w szczególny sposób. Przeszkadzała mi jednak jedna rzecz: iluminacja wielobarwna wewnątrz, podświetlenie ścian korytarzy i stropu na różne kolory. Moim zdaniem było to przesadą. Dla odkreślenia jej uroku wystarczyłoby zwyczajne białe światło.
Jeśli nie posiadamy własnego transportu, to z dworca w Kutaisi możemy złapać marszrutkę nr. 30 i dojechać do miejscowości Tskaltubo, dalej z tamtejszego dworca łapiemy marszrutkę nr 42, która dowiezie nas bezpośrednio do jaskini Prometeusza. Koszt transportu: ok.6-8 GEL (12 -16 PLN) za osobę w jedną stronę.
Skalne miasto Wardzia
Kolejny cel do obejrzenia: skalne miasto Wardzia w regionie historycznym – Meschetia, wykute w zboczu góry Eruszeli. Samo miasto zostało ufundowane przez słynną gruzińską królową Tamar z rodu Bagratydów. Z nazwą skalnego miasta związana jest legenda. Podczas wyprawy orszaku królewskiego do Mescheti kilkuletnia wówczas królowa Tamar, podróżująca ze swym wujem, królem Gruzji, zgubiła się wśród skał. Rozpoczęto poszukiwania. Zasmucony król wołał za dziewczynką, a w pewnym momencie w odpowiedzi usłyszał słowa późniejszej królowej: „war dzia”, co oznaczało „jestem, wujku”.
Miasto powstawało w latach 1184 – 1213. Zachwyca nie tylko oryginalna architektura, wykute w skale pomieszczenia i istny labirynt przejść oraz korytarzy, ale i freski we wnętrzu świątyń. Odnaleźć można tu takie, które przedstawiają królową Tamar i króla Jerzego III. Trzęsienie ziemi, jakie w 1283 r. nawiedziło tę okolicę, zniszczyło większą część miasta. Obryw skalny odsłonił ukryte wcześniej we wnętrzu góry Eruszeli struktury. W 1551 r. miasto najechali Persowie. Splądrowali je i wywieźli z niego mnóstwo artefaktów. Po odzyskaniu niepodległości przez Gruzję do Wardzii powróciło kilkunastu mnichów. Żyją i kontemplują tu do dziś.
Zachwycająca Mestia
Mestia to wieś, a w zasadzie maleńkie miasteczko, w sercu regionu Swanetia, otoczone ośnieżonymi szczytami Wysokiego Kaukazu, liczące sobie około 3,5 tys. mieszkańców. Ludność, która zamieszkuje Swanetię, zaliczana jest do gruzińskiej grupy etnicznej. Swanowie żyją w izolacji, która jest spowodowana oddaleniem od innych regionów i ograniczeniem łańcuchami górskimi Wysokiego Kaukazu. Ta izolacja wywołała wiele pozytywnych następstw, m. in. zachowanie własnego języka. Swanowie kultywują swoje tradycje, śpiewają polifoniczne pieśni, tańczą oryginalne dawne tańce, a także zachowują i odprawiają magiczne rytuały przodków, mające chronić ludzi, zwierzęta gospodarskie i zapewniać płodność trudnej w gospodarowaniu górskiej ziemi. Najważniejsza dla Swanów jest przynależność do klanów rodzinnych. Głową rodziny jest mężczyzna, ale i starsze kobiety są również otaczane ogromnym szacunkiem. Wszędzie hoduje się bydło, kozy, świnie, konie i owce, chociaż tych ostatnich jest zdecydowanie mniej, niż chociażby na naszych górskich halach.
Bardzo charakterystycznym elementem krajobrazu Mestii są wieże mieszkalno-obronne, które od XII w. zamieszkują te same rody. Przetrwało ich w regionie Swanetii więcej niż 200. Baszty służyły mieszkańcom nie tylko do obrony przed wrogami, ale i stanowiły schronienie przed krwawą zemstą innego rodu. W takiej wieży przechowywano cały dobytek rodziny. Na parterze był żywy inwentarz, a wyżej znajdowało się wyposażenie domu. W górę można było przedostać się za pomocą systemu drabin, wciąganych na wyższe piętro w razie niebezpieczeństwa. Kiedy rosło zagrożenie wendettą, dana rodzina przebywała na najwyższych piętrach tych wież nawet i przez kilka miesięcy.
Ludzie wspaniali, ale zwierzęta…
Stosunek do zwierząt bywa w tym kraju co najmniej bardzo dwuznaczny. Bywa tak, że zarówno zwierzęta gospodarskie, jak i bezdomne psy, biegają bez żadnej kontroli i opieki. Są często wychudzone, okaleczone, stanowią bardzo smutny widok. Chciałoby się jakoś pomóc tym zwierzakom, traktowanym przed miejscowych jak przedmioty, ale jak? Taka właśnie jest Gruzja, zachwycająca, ale i przygnębiająca, urzekająca, ale i zaskakująca w wyjątkowo przykry sposób.
Kolejny etap – Batumi
Plaża w Batumi kamienista, infrastruktura wokół plaży mizerna, ale można to zrzucić na karb przygotowań do sezonu. Wiele zabudowań barów, pubów dopiero powstaje, bądź jest remontowanych. Gruzja widziana w taki sposób, w 2016 r. nie zachwyciła.
Batumi to nieco podupadły kurort z czasów ZSRR. Momentami sprawia wrażenie, jakby był snem szaleńca. Architektoniczny bałagan widać na każdym kroku, sprzed zabłoconego częściowo uprzątniętego placu wyrastają wysokościowce, w tym wieża gruzińskiego alfabetu. Wszystko sprawia wrażenie ogromnej przypadkowości. Pięknie wyglądają XIX wieczne kamienice i cześć zabudowy starego Batumi, gdzie można się zagubić i spacerować godzinami.
Gruzja piękna, ale i zaniedbana
W miastach widać wiele kontrastów. Chodzi zarówno o sytuację materialną mieszkańców, jak i architekturę. Sprawia wrażenie, jakby czas się zatrzymał na minionej epoce, a inwestycje i kapitał pojawia się tu sporadycznie. Nie dziwi tym samym widok wieżowców, a wokół nich błoto, czy obite blachą stare kamienic.
Kilka słów o kuchni gruzińskiej
Gruzja oferuje wiele wspaniałych dań: narodowe chaczapuri zarówno z nadzieniem serowym, jak i fasolą oraz chaczapuri adżarskie, gdzie dodatkowo ciasto ma kształt łódeczki, a na wierzch kładzie się i zapieka jajko sadzone.
Smakowały mi również chinkali – pierogi w kształcie stożków nadziewane zazwyczaj mięsem z wachlarzem przypraw. W środku powstaje przepyszny sos, który najpierw należy wypić, a dopiero potem dokończyć konsumpcję całego pierożka, mniam!
Danie przypominające nieco burito – zapiekane w kruchym cieście mięso, zazwyczaj wołowe – to wspaniała zakąska jako przystawka. Smakowało mi także lobio – danie z gotowanej fasoli z dodatkiem różnych innych warzyw bardzo dobrze doprawione. Gruzja słynie z serów, muszę przyznać, iż kraj ten jest rajem dla ich miłośników. Wina, które są produkowane w Gruzji od tysięcy lat sprawią przyjemność każdemu podniebieniu, a tradycyjna gruzińska chacha – wysokoprocentowy alkohol – stanowi dopełnienie wspaniałej biesiady.
Przykładowe ceny (waluta: lari gruziński GEL. 100 GEL to 182,01 zł): chaczapuri w piekarni – 1,5 lari czyli w granicach 3 zł; chinkali w restauracji, barze od 0,6 (1,5 zł) do 0,8 (1,7 zł)za sztukę. Inne dania również są osiągalne w rozsądnych cenach, podobnie jak i wina: od kilku lari do kilkudziesięciu, w zależności od jakości i regionu.
Gruzja – urzekła, ale nie rzuciła na kolana
Taka właśnie jest Gruzja moimi oczyma: piękna, surowa, smaczna, pachnąca, ale i trudna. Zachwycająca, ale i pełna kontrastów. Może stanowić wyzwanie i świetną przygodę, może też jednak okazać mniej przyjazną twarz. Można ją pokochać, można znielubić. Ja ją polubiłem, ale nie sądzę, bym chciał tu jeszcze przyjechać. Każdemu przed wyjazdem tam polecam jednak dystans do tego, co jest napisane w przewodnikach. Rzeczywistość na Kaukazie nie jest tak różowa, a bariera językowa, szczególnie dla ludzi, którzy nie znają rosyjskiego, może być nie do pokonania.
W wycieczce udział wzięli licealiści i absolwenci: Kinga, Ewelina, Filip, Kasia, Janek, Grzegorz, Karolina, Paulina, Kasia, Krystian, Damian, Dagmara, Ola, Sylwia, Bartek, Paweł, Klaudia, Patrycja, Kuba, Oskar, Dominika, Nataniel, Szymon, Marysia, Paulina, Piotr, Szymon, Agnieszka, Oliwia, Grzegorz, Patrycja, Grzegorz, Paweł, Krzysztof, Eryk, Maciej, Szymon, Agnieszka.
Za pomoc w opiece nad grupą serdeczne podziękowania kieruję dla Idy Łotockiej-Huelle, Ani Chmielewskiej i Ani Szemryk.
6 thoughts on “Gruzja – dzika, surowa, jakże trudna do pokochania”
Dziękuję za sentymentalną podróż do przeszłości, za piękne, przepiękne zdjęcia… Kilka fragmentów jakoś zasmucających, ale też pokazujących prawdziwość i obiektywizm relacji,… Dobrze, że pokazujesz Gruzję prawdziwą, a nie tylko tę „dla turystów „
Dziękuje bardzo 🙂 Gruzja to przepiękny kraj, ale jak się sam przekonałem – w sytuacji, gdy samodzielnie organizuje sie tam pobyt, a nie przez biuro – bywa czasem bardzo trudna. Starałem się pokazać swój pobyt tam zarówno z dobrej, jak i z tej mniej dobrej strony, po to, by ktoś, kto kiedyś być może wejdzie na mojego bloga, a bedzie chciał się tam wybrac, przeczytał, że nie zawsze to, co w folderach, jest prawdą. Myślę mimo wszystko, że do Gruzji wrócę i to z wielką chęcią, bogatszy jednak o doświadczenia i chyba tym samym lepiej przygotowany.
Dziękuję za sentymentalną podróż do przeszłości, za piękne, przepiękne zdjęcia… Kilka fragmentów jakoś zasmucających, ale też pokazujących prawdziwość i obiektywizm relacji,… Dobrze, że pokazujesz Gruzję prawdziwą, a nie tylko tę „dla turystów „
Dziękuje bardzo 🙂 Gruzja to przepiękny kraj, ale jak się sam przekonałem – w sytuacji, gdy samodzielnie organizuje sie tam pobyt, a nie przez biuro – bywa czasem bardzo trudna. Starałem się pokazać swój pobyt tam zarówno z dobrej, jak i z tej mniej dobrej strony, po to, by ktoś, kto kiedyś być może wejdzie na mojego bloga, a bedzie chciał się tam wybrac, przeczytał, że nie zawsze to, co w folderach, jest prawdą. Myślę mimo wszystko, że do Gruzji wrócę i to z wielką chęcią, bogatszy jednak o doświadczenia i chyba tym samym lepiej przygotowany.
Pingback: Nowa Zelandia, 14-29 stycznia 2017, droga przez Szanghaj, przylot do Auckland – na ścieżkach świata
Pingback: Jakie leki można zabrać na zagraniczny wyjazd? - ścieżki mojego świata