Torpedownia w Babich Dołach – jest w tym miejscu coś, co przyciąga mnie tu niezależnie od pory roku. Mało tego – po każdym spacerze tu mam ciarki na plecach. Z czego to wynika? Nie wiem. Niemniej, zarówno torpedownia, jak i całe Mechelinki są piękne zimą, wiosną, jesienią (o mojej wyprawie w to miejsce o tej porze roku pisałem tu), no i zimą. Dlatego tak często można spotkać tu spacerowiczów. Oczywiście, korzystających z morskiego brzegu, bo samej torpedowni zwiedzać nie można.

Gdybym miał wybierać moje ulubione miejsca w Trójmieście, torpedownia w Babich Dołach i Mechelinki z pewnością znalazłyby się wysoko na liście. Dla mnie mają swój unikalny, magiczny urok. Czy jest to związane z tym, że torpedownia odrobinę tchnie melancholią? Być może. Być może, gdybym był poetą, oddałbym jej niepokojący urok słowami w formie wiersza. Albowiem ta właśnie torpedownia w Babich Dołach inspiruje, nurtuje, zadaje pytania i pozostawia w duszy jakąś nieokreśloną tęsknotę, sam nie wiem, za czym.

Dla mnie spacer tu zawsze jest wydarzeniem, które długo pamiętam. Wynurzające się z morza ruiny torpedowni za każdym razem robią na mnie ogromne wrażenie. To jedno z najsłynniejszych i najczęściej fotografowanych miejsc w Polsce. Historię torpedowni opisywały różne media, w tym portal trojmiasto.pl (przeczytaj o niej tu), z kolei o tej konkretnej budowli i innych trójmiejskich torpedowniach informacje znajdziesz tu.

Więc jeśli przyjedzie do Trójmiasta, to wygospodarujcie trochę czasu, by odwiedzić Mechelinki i Babie Doły. Jeśli mieszkacie w Trójmieście, wybierzcie się tu na spacer. Warto tu przyjechać, odetchnąć świeżym powietrzem i stanąć twarzą w twarz z tajemniczą przeszłością, którą emanuje torpedownia w Babich Dołach. Może i Wy poczujecie ciarki na plecach, na widok tej budowli, skąpanej w falach i słońcu?

Obejrzyj również inne moje fotorelacje: